Była druga w
nocy, a ja nie mogłam zasnąć. Obudziłam się przed chwilą i jestem całkowicie
wyspana, a popołudniu zapewne będę zmęczona. Minęło parę dni, a ja nadal nie
mogę się przyzwyczaić do tego, że nie jestem u siebie w domu.
Zakryłam
głowę kołdrą, żeby chociaż trochę zagłuszyć jęki dochodzące z sypialni Justina.
Nie zamknęłam drzwi od swojego pokoju, bo nie chciało mi się podnosić, a teraz
po prostu boję się podnieść. Boję się, że jeśli zejdę z łóżka, to jakaś postać
wyciągnie spod spodu rękę i złapie mnie za nogę. Tak, zdecydowanie za bardzo
boję się ciemności. Postanowiłam sobie, że przez najbliższe 50 lat nie obejrzę
żadnego horroru.
Zapaliłam
lampkę nocną i szybko zeskoczyłam z łóżka, a w tym samym momencie jęki po
drugiej stronie ucichły. Zignorowałam to i podbiegłam do drzwi, a z naprzeciwka
otworzyły się drzwi od sypialni Justina, w których stała dziewczyna z
potarganymi włosami, wkładająca na siebie szorty. Zakryłam usta, żeby nie
pisnąć ze strachu, ale po chwili zorientowałam się, że to po prostu ta sama
dziewczyna, co przedtem… Albo jakaś inna, nie wiem, wszystkie, które dotychczas
sobie sprowadzał, wyglądały prawie tak samo. Zdecydowanie miała napompowane
usta, piersi i resztę swojego ciała, wyglądała jak glonojad. Chyba nigdy nie
zrozumiem, jak może mu się coś takiego podobać.
Zamknęłam
drzwi i wróciłam do łóżka już spokojniej niż przed chwilą. Okryłam się kołdrą i
zgasiłam lampkę, patrząc się w ciemność. Justin jest idiotą, przyprowadzając te
swoje laski tutaj. Nie mam problemu z tym, że się z nimi pieprzy, ale z tym, że
mogą coś komuś powiedzieć i cały plan się wyda.
Nasuwając na nos okulary
przeciw słoneczne, zeszłam na dół do basenu. Była dzisiaj przepiękna pogoda, w
sumie jak zazwyczaj w Los Angeles, jednak dzisiaj jakoś tak było inaczej… Nie
wiem jak to nazwać, ale było tak przyjemnie ciepło.
Położyłam ręcznik na leżaku, a
następnie ułożyłam się na nim wygodnie. Posmarowałam ciało kremem z filtrem i
przymknęłam powieki, rozkoszując się słońcem, które świeciło prosto na mnie.
Z tej sielanki wybił mnie
dzwoniący telefon. Otworzyłam oczy, patrząc na wyświetlacz. „Tata <3” –
wskazywał napis. Nie pamiętam, kiedy z nim ostatnio rozmawiałam przez telefon,
ale musiało się chyba stać coś poważnego, skoro dzwoni. Odebrałam i przyłożyłam
urządzenie do ucha.
- Lily, Ty chyba sobie
żartujesz? Powiedz, że te zdjęcia to jakiś głupi dowcip. – wypalił od razu.
- Ale o co Ci chodzi? –
spytałam zdezorientowana.
- Zadajesz się z tym
gówniarzem? – czułam, że jest zły, ale nie dziwię się – Aż tego potrzeba Ci do
rozgłosu? Mi jakoś nic nie było potrzebne i zobacz, zostałem legendą. –
warknął, gdy mu nie odpowiedziałam. Ah tak, mój ukochany tatuś, czyli Phil
Collins, to zdobywca Oscara, kilku nagród Grammy i innych takich. Jest muzykiem,
jednak ja niestety nie odziedziczyłam po nim żadnych muzycznych talentów.
- Nie ja to wymyśliłam i
uwierz, nie chcę tego tak bardzo jak Ty. Jednak Justin nie jest taki zły. – gdy
to wypowiadałam, zauważyłam, że na moim ciele pojawił się cień. Uniosłam wzrok,
a nad sobą zobaczyłam uśmiechniętego Justina, stojącego z dwoma truskawkowymi
koktajlami.
- Jak nie jest zły, to jaki
jest? Miły i grzeczny? Może jeszcze go lubisz? – odparł ironicznie. Wywróciłam
teatralnie oczami, bo naprawdę zaczynał mnie denerwować mój ojciec.
- Nie, nie lubię go, ale da się
go znieść. – syknęłam i wzięłam koktajl, który podawał mi Justin. Sam położył
się na drugim leżaku obok.
- No ja mam nadzieję. –
powiedział, a mi wpadł pewien pomysł do głowy.
- Przyjadę do Ciebie w
listopadzie. Będę wtedy w Szkocji, to stamtąd polecę do Szwajcarii, okej? –
miałam wrażenie, że się uśmiecha, gdy to powiedziałam.
- Pewnie, skarbie. Ja kończę,
bo połączenia za granicę są strasznie drogie. Kocham Cię. – jego ton całkowicie
się zmienił.
- Ja Ciebie też. – rozłączyłam
się i popatrzyłam na Justina, który zrobił dziwną minę.
- Po cholerę chcesz lecieć do
Szwajcarii? – zmarszczył brwi, a ja upiłam w tym momencie łyka koktajlu. Był
pyszny, taki świeży.
- Po pierwsze, to mieszka tam
mój ojciec, a po drugie, to weź to sobie na logikę. Będziemy już wtedy po
pocałunku, zostaniemy parą i takie tam, nie uważasz, że Twoi i moi fani uznają,
że będzie to strasznie romantyczne, jeśli wybierzemy się razem do mojego taty? –
gdy mówiłam, to zauważyłam, jak Justin intensywnie oblatuje wzrokiem moje ciało
odziane jedynie w bikini. Po paru sekundach ponownie złapaliśmy kontakt
wzrokowy. Na twarzy chłopaka pojawił się zadziorny uśmieszek.
- No co? – spytałam, bo nic nie
mówił.
- To śmieszne. Byłaś taka przeciwna
temu, a teraz sama wymyśliłaś coś, żeby ta ustawka wyglądała realistycznie. –
zaśmiał się, pijąc swój koktajl. O cholera, nie pomyślałam o tym.
- Nie będzie to takie
realistyczne, jeśli ktoś zauważy, że sprowadzasz sobie dziwki do domu. –
mruknęłam.
- Skąd o tym wiesz? – uchylił
zdziwiony usta. On sobie ze mnie żartuje?
- Słychać Was chyba na całą
okolicę.
- Podnieca Cię to? –
zachłysnęłam się koktajlem, gdy szatyn o to zapytał.
- Nie! – pisnęłam. Justin po
raz kolejny się zaśmiał.
Po kilku godzinach poszłam do siebie
się przebrać. Miałam całe spalone ciało, nie rozumiem, czemu krem z filtrem mi
nie pomógł. Równie dobrze mogłam go w ogóle nie używać.
Z garderoby wyjęłam czarne
rurki, biały crop-top, szary kardigan, grafitowe szpilki oraz oczywiście czystą
bieliznę. Poszłam z ubraniami do łazienki, po czym wskoczyłam pod odświeżający
prysznic. Czułam, jak moje palące ciało się ochładza pod wpływem zimnej wody.
Po paru minutach wyszłam z
kabiny i wytarłam szybko, ale ostrożnie obolałą od słońca skórę. Ubrałam się we
wcześniej przygotowane ubrania, włosy rozczesałam i wysuszyłam, jednak nie
układałam ich już, bo same się ułożyły. Zrobiłam sobie jeszcze lekki makijaż, a
następnie wyszłam z łazienki. Z mojej sypialni wzięłam jeszcze torebkę, w
której miałam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół.
Przez te parę
dni nigdzie nie wychodziliśmy ani nie pokazywaliśmy się razem, dlatego
postanowiliśmy teraz wyjść razem na kolację. Justin przez ten okres wstawił
tylko ze dwa zdjęcia, gdzie byłam w tle, ale po paru minutach je usuwał. Nigdy
tego nie zrozumiem, mimo tego, że już mi to tłumaczył.
Oboje
wyszliśmy z domu do garażu.
- Który
samochód bierzemy? – spytałam, patrząc z oczekiwaniem na szatyna, który
podszedł do auta w panterkę. Zdecydowanie nie będziemy rzucać się w oczy.
- Ten. –
odpowiedział i wsiadł, a następnie wyjechał z garażu. Dopiero wtedy wsiadłam do
samochodu i zapinając pas, włączyłam radio. Akurat leciała piosenka Shake It Off, a jako, że bardzo ją
lubiłam, to zaczęłam sobie nucić pod nosem z uśmiechem na twarzy, jednak
przestałam w momencie, gdy Justin zmienił stację. Popatrzyłam na niego z
pytającym wyrazem twarzy.
- Nie lubię
Taylor. – mruknął, zerkając na mnie kątem oka.
- Czemu?
- Bo nie. –
odpowiedział takim tonem, że wiedziałam, że po prostu mam już więcej nie pytać.
Prychnęłam tylko pod nosem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Po niedługim
czasie dojechaliśmy pod restaurację, pod którą czekał już tłum fanów oraz
fotografów. Westchnęłam zirytowana, wiedząc, że zaraz zostanę dosłownie przez
nich napadnięta.
Zaraz za nami
podjechała na parking ochrona. Jako pierwsi wyszli z samochodu i dopiero, kiedy
znaleźli się przy nas, to wysiedliśmy z auta. Krzyki, rozmowy, piski, flesze
oraz mała możliwość wejścia do pomieszczenia zaczęła mnie frustrować, ale, całe
szczęście, udało nam się wejść do środka. W restauracji zostaliśmy skierowani
do naszego stolika i nawet nie zdążyłam dokładnie przeczytać karty, bo podeszła
do nas kelnerka. Młoda, ale elegancko wyglądająca blondynka chyba od razu
wpadła Justinowi w oko, bo zaczęli wymieniać się jednoznacznymi spojrzeniami.
Halo, Justin! Ogarnij się, bo ten związek naprawdę będzie niewiarygodny.
- Wybrali już
coś państwo? – spytała, uśmiechając się ciepło i czekając z małym notatnikiem w
ręce.
- Zastanawiam
się jeszcze. A Ty, Justin? – popatrzyłam na chłopaka, który ostatni raz rzucił
spojrzeniem na kartę dań.
- Na
przystawkę szparagi z jajkiem, trawą żubrową i chałką, na danie główne filet
mignon z serem pleśniowym, figą i szpinakiem, a na deser panna cotta z zieloną
herbatą. – kompletnie zdziwiło mnie zamówienie Justina, bo myślałam, że on nie
jada takich rzeczy, naprawdę. Wydawało mi się, że woli jakieś fast-foody albo
typowe domowe jedzenie.
- Mhm,
dobrze. A dla pani? – kelnerka skończyła notować i popatrzyła na mnie.
- To samo. –
posłałam jej uśmiech, który ona odwzajemniła.
- Wino? –
uniosła pytająco brwi.
- Białe może
być? – spytałam i popatrzyłam na Justina, który skinął głową.
- Oczywiście.
– posłała jeszcze ostatni uśmiech i odeszła w stronę kuchni. Wzrok pokierowałam
na szatyna, który patrzył się na mnie intensywnym spojrzeniem. Popatrzyłam na
jego ubiór i co najdziwniejsze – sam był ubrany dość elegancko jak na niego.
Czarne rurki luźne w kroku, o dziwo podciągnięte, żeby nie było mu widać
bokserek, a do tego biała koszula.
- Pytałem się
Scootera co to ten Danger. – powiedział po paru minutach niezręcznej ciszy.
- I co?
- To takie
fanfiction, w którym jestem gangsterem. Ty jesteś tam moją dziewczyną, a
właściwie narzeczoną.
- Czemu mnie
to nie dziwi… - mruknęłam, a Justin posłał mi pytające spojrzenie.
- Huh? –
uśmiechnął się drwiąco.
- Wyglądasz
też na takiego gangstera trochę. – odwzajemniłam uśmiech.
- Czemu tak
sądzisz?
- No bo
robisz się na takiego. – mówiąc to, wzruszyłam ramionami.
- Robię się
na murzyna. – powiedział obrażonym głosem, a ja zaśmiałam się, bo brzmiało to
po prostu uroczo. W tym samym momencie podeszła do nas ta sama kelnerka co
wcześniej i z precyzją nalała do naszych kieliszków wino.
- Jaki jest
Twój ulubiony kolor? – spytał, a ja zmarszczyłam brwi, bo nie zrozumiałam o co
mu dokładnie chodzi, chociaż pytanie było proste.
- Czemu
pytasz?
- No bo
musimy mieć jakiś temat do rozmowy, a więc? – w sumie było to dość logiczne.
- Zgaduj. –
posłałam mu zadziorny uśmiech.
- Hm... Zielony? - zapytał, a
ja pokiwałam przecząco głową.
- Nie, czerwony.
Czemu myślałeś, że zielony? - zmarszczyłam brwi i wzięłam łyk wina.
- Bo zielony kojarzy
mi się z harcerzami i Ty wyglądasz mi na taką harcerkę, więc uznałem, że ten
kolor do Ciebie pasuje. - Justin wzruszył ramionami i uśmiechnął się. Ja jako
harcerka? Bzdura, to jest chyba ostatnia rzecz jaką bym mogła robić.
- A Twój ulubiony
kolor?
- Zgaduj. -
powiedział takim samym tonem jak ja wcześniej.
- Fioletowy. -
odparłam bez zastanowienia się.
- Skąd wiedziałaś? -
popatrzył na mnie zdziwiony.
- No wiesz..
Oglądałam kiedyś Never Say Never i plakat do filmu był fioletowy, no i tak
jakoś mi się skojarzyło. – wzruszyłam obojętnie ramionami, ale sama w sobie
czułam uczucie satysfakcji, że zgadłam.
- Czemu to oglądałaś?
- Bo wtedy jeszcze
wydawałeś się być fajny. – popatrzyłam uważnie w oczy Justina, jednak nie
mogłam zidentyfikować tego, co czai się jego wzroku.
Po zjedzeniu
wyszliśmy z restauracji, ale postanowiliśmy wrócić do domu spacerkiem. Jeden z
ochroniarzy wrócił samochodem Justina, a my zaczęliśmy iść, przy okazji robiąc
sobie zdjęcia z fanami. Po jakimś czasie dali nam spokój, ale fotografowie nie
odpuszczali aż w końcu zaczęli się przepychać o lepsze miejsce, żeby mieć
prostszą możliwość zrobienia nam razem zdjęć. Justin wziął mnie pod rękę i
poczułam się dużo bardziej bezpieczniej, aczkolwiek ta cała sytuacja strasznie
mnie krępowała, szczególnie bliskość szatyna, sama nie wiem czemu. Powinnam to
przecież traktować jak strasznie zwariowany i pokręcony plan zdjęciowy z
wiarygodną grą aktorską.
Po
tych „męczarniach” wróciliśmy do domu. Zdjęłam z siebie kardigan i powiesiłam
go na wieszaku, rozluźniając mięśnie na moich spalonych plecach. Popatrzyłam na
nie w dużym lustrze, wiszącym w przedpokoju.
- O
cholera, pofarbowałaś się czerwoną farbą? – spytał chłopak i opuszkami palców
przejechał po plecach, które kontrastowały się z białą bluzką, którą miałam na
sobie. Syknęłam przez zęby.
-
Postanowiłam zostać rakiem. – popatrzyłam na niego i westchnęłam cicho.
-
Chodź – powiedział i nim zdążyłam coś odpowiedzieć, to zostałam pociągnięta do salonu
– Połóż się. – odparł stanowczym głosem i wskazał wzrokiem na kanapę.
-
Ale po co? – spytałam zdziwiona.
-
No połóż się. – mruknął zirytowany, a ja nie chcąc wszczynać kłótni, po prostu
to zrobiłam, układając się na brzuchu. Głowę oparłam o złączone razem dłonie i
odprowadziłam Justina wzrokiem, bo po coś poszedł. Co on chciał zrobić?
Szatyn
wrócił i usiadł obok mnie.
-
Po pierwsze, to nie posmarowałaś się filtrem, a przyśpieszaczem – pokazał mi
butelkę, którą wcześniej używałam – A po drugie, to sprawię, że ból Ci się
zmniejszy. – podwinął moją koszulkę do góry, a już po chwili poczułam zimną,
gęstą ciecz na swoich plecach. Czułam się jeszcze bardziej skrępowana niż
wcześniej, ale ulga była tak przyjemna, że nie mogłam po prostu zaprzeczyć.
Zamknęłam
powieki, rozkoszując się dotykiem Justina, jednak otworzyłam oczy, gdy
poczułam, że rozpiął mi stanik.
-
Ej, bez przesady. – mruknęłam, kierując dłonie do zapięcia biustonosza.
-
Okej, jak chcesz się męczyć, to spoko. – wstał z kanapy i zakładając ręce na
biodrach, popatrzył na mnie wyczekująco.
-
Nie no dobra, chodź. – burknęłam, a on posłał mi ten swój głupi uśmieszek. Wolę
nie wiedzieć, o czym teraz pomyślał.
Po
paru minutach skończył, zapinając mój stanik z powrotem. Usiadłam na kanapie z
delikatnym uśmiechem na ustach, bo było mi strasznie przyjemnie.
-
Eee, dzięki, ale nie musiałeś tego robić. – mruknęłam.
-
Spoko, drobiazg. Jutro zabieram Cię na randkę. – uśmiechnął się zadziornie, a
ja zmarszczyłam zdziwiona brwi.
-
Gdzie?
-
Tajemnica. – jego uśmiech zamienił się na tajemniczy. Przewróciłam zirytowana
oczami i wzdychając, poszłam do siebie.
__________
Mamy kolejny rozdział! Przepraszam, że tak długo, ale nie miałam czasu go napisać.. Wybaczcie ;/
Ale mam nadzieję, że się podoba! Wyrażajcie swoje opinie <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
super <3 kiedy dodasz rozdział na tym drugim blogu ?
OdpowiedzUsuńKocham
OdpowiedzUsuńNajlepiej ! ;d
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <3 genialny *-*
OdpowiedzUsuńAww, najlepszy rozdziała jak narazie <3
OdpowiedzUsuńwww.collision-fanfiction.blogspot.com
Jest świetny !!
OdpowiedzUsuńSUPER ! CZEKAM NA NEXT ! :-)
OdpowiedzUsuńZajebisty :)
OdpowiedzUsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńIdealny ♡ czekam na nn
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać że jest naprawdę ciekawie. Tak ogólnie to uwielbiam jak piszesz i mimo tego iż mało komentuje to czytam wszystko na bierząco :) ale oczywiście postaram się to nadrabiać, jesteś świetna i nigdy w to nie wątp! Dziękuje za wszystkie twoje słowa otuchy i pamiętaj, że cię uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
troublefanfiction.blogspot.com
Oczywiście, że mi się podoba . Akcja jest coraz ciekawsza. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału <333
OdpowiedzUsuńkocham czekam na nowy
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńŚwietny. Wydaje mi się, że do tej pory najlepszy rozdział jaki tutaj przeczytałam. Fabuła się rozkręca. Czekam na to kiedy między nimi zaiskrzy i chyba jeszcze troche poczekam. Awww w końcówce Justin zachował się tak pomocnie. Życzę weny i czekam na następny. kocham cię xx
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńGenialny! czekam na kolejny, super się zaczyna:*
OdpowiedzUsuńchce nastepny��
OdpowiedzUsuńCudowny *..* czekam na następny
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział kochanie <3
OdpowiedzUsuńgenialne! <33
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział boski w ogóle to jest super FF :*
UsuńSuper fanfiction nie dawno je odkryłam ale jest zajebiste *¿*
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM
Tytuł:Dangerous Love
Belka:Dangerous Love Zayn Malik fanfiction
Gatunek: Fanfiction, Romans, Akcja.
Fabuła:
Rosalie Evans młoda, zdobywająca doświadczenie 24 latka pracująca w Londynie jako psychiatra. Mimo problemów w przeszłości przy jej boku zawsze stoi najlepszy przyjaciel Jay, jego chłopak Chris oraz przyjaciółka Kate. Życie Rose zmienia się kiedy w drzwiach jej gabinetu pojawia się 29 letni milioner Zayn Malik. Poważny, inteligentny biznesmen skrywający wiele tajemnic i problemów.Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej gdy rodzi się między nimi przyjaźń i głębsze uczucie. Coś co nie ma prawa istnieć, niebezpieczna miłość, która może zrujnować im życie.
http://dangerous-love-fanfiction.blogspot.com/?m=0
bardzo fajne ff, czekam nn rozdział :)
OdpowiedzUsuńczekam nn:*
OdpowiedzUsuńŚwietne :)
OdpowiedzUsuńKocham *.*
OdpowiedzUsuńthereasonlove-jb.blogspot.com
zostałaś nominowana do LBA :)
OdpowiedzUsuńwięcej informacji tutaj :http://on-life-jb-ff.blogspot.com
OMFB.To jest zajebiste dziewczyno!Kurde,chce zeby się w sobie zakochali czy coś,ale to juz!Z niecierpliwością czekam na nn ;);)
OdpowiedzUsuńno widzę, że pomiędzy naszą dwójką zaczyna coś się 'kroić' :D normalnie rozmawiają! :D haha, to już naprawdę coś, jak na Lily, tak mi się wydaje :D a no i nawiązując jeszcze do treści.. Wzmianka o Dangerze *.* tak długo już nie wstawiają tłumaczenia, że ajj, a to tak wspaniałe opowiadanie.. ajj, chyba każda fanka FF o Justinie musi to przeczytać, słyszeć o tym, znać.. whatever :)
OdpowiedzUsuńze strony takiej wiesz..technicznej, nie mam się do czego przyczepić, jak zwykle :)
Gratulacje i ściskam ;*
miałam dość długą przerwę od fanfictions, a tu pierwsze na jakie trafiam to Twoje i baardzo mi się podoba! :) jedyny zarzut jaki mogę mieć to to, że stosunkowo często używasz zwrotu "po pierwsze to.., a po drugie to.." ale ogólnie bardzo mi się podoba i czekam na kolejny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńswietny
OdpowiedzUsuńTo jest genialne. <3 Super fabuła, ciekawe rozdziały. <3
OdpowiedzUsuńJejku cudowny omfg 👑
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita! Mam mało czasu wolnego, więc nadrabiam powoli. Strasznie wciąga. Ładny nowy wystrój. ;)
OdpowiedzUsuńkocham!
OdpowiedzUsuń