8.11.2014

Four

                 - Powiesz mi w końcu gdzie idziemy? Nie wiem, jak się ubrać. – popatrzyłam na Justina, który rozmawiał przez FaceTime.
                 - Czekaj, Ryan, mam irytującego gnoma nad sobą. – mruknął i zakrył dłonią mikrofon w komórce. Prychnęłam, przewracając oczami.
                 - Widzę, że popisujesz się przed kolegą. No nieważne, jak mam się ubrać? – warknęłam zirytowana, układając ręce na biodrach.
                 - Tak jak zawsze, normalnie. – wzruszył ramionami i kontynuował rozmowę. Ten chłopak doprowadzi mnie kiedyś do szału.
                 Zrezygnowana wróciłam do swojej garderoby, zastanawiając się, co wybrać. W końcu postanowiłam wziąć czarne szorty w białe, pionowe paski z wysokim stanem, sięgające mi prawie do kolan. Do tego wyjęłam koszulkę z małą kieszonką na lewej piersi w kolorze pastelowej pomarańczy i beżowe buty na koturnie. Wiem, że nie powinno się chodzić często w wysokich butach, ale to była jedyna opcja, żeby moje nogi wyglądały ładnie i szczupło.
                 Szybko się przebrałam, koszulkę wsuwając do szortów. Włosy rozczesałam i usiadłam przy toaletce, by zrobić sobie lekki makijaż. Gdy skończyłam, to zeszłam na dół, a z wieszaka wzięłam swoją torebkę i przełożyłam ją sobie przez ramię.
                 - Idziemy? - spytał Justin, wyłączając telewizor.
                 - Właśnie dlatego tu stoję. – westchnęłam i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Szatyn przewrócił oczami i podszedł do mnie, a następnie wyjął kluczyki z kieszeni.
                 - Wyjedź samochodem z garażu, a ja w tym czasie założę buty. Weź czerwone Ferrari. – powiedział, a ja skinęłam jedynie głową i wzięłam od niego kluczyki, po czym wyszłam z domu.
                 Wyjechałam samochodem na plac i przesiadłam się z miejsca kierowcy na miejsce pasażera. Po chwili w aucie znalazł się Justin, który pojechał w stronę centrum.
                 Zakładając na nos okulary przeciwsłoneczne, usłyszałam jego głos.
                 - Co tak oschle się zachowujesz? – popatrzył na mnie, gdy stanęliśmy na światłach.
                 - Po co masz rozmawiać z irytującym gnomem? – zmarszczyłam brwi i ulokowałam wzrok w przedniej szybie, próbując ignorować ludzi w autach, którzy robili nam zdjęcia.
                 - Przecież sobie tylko żartowałem.
                 - Nie chodzi o to, rozumiesz? Po prostu przy kolegach chcesz się popisać i pokazać jaki to Ty nie jesteś, bo przecież Ty jesteś Justin Bieber i Tobie wszystko wolno, ale szczerze? Zachowujesz się wtedy tylko jak gówniarz i zgaduję, że większość tych Twoich znajomych zadaje się z Tobą tylko dla rozgłosu i kasy. Jednak muszę Ci przyznać, że kiedy jesteśmy sami, to wydajesz się być nawet sympatyczny, ale tylko wtedy. – przeczesałam palcami włosy i wzruszyłam ramionami.
                 - Na samym początku też mnie obraziłaś.
                 - Nie odwracaj kota ogonem.
                 W ciszy dojechaliśmy pod miejsce, w którym mieliśmy mieć tą udawaną randkę, a konkretniej było to kino. Kreatywność Justina mnie przeraża.
                 Weszliśmy do środka i wszystkie spojrzenia były rzucone na nas. Oczywiście parę osób chciało sobie zrobić z nami zdjęcia, więc szybko to ogarnęliśmy i podeszliśmy do kasy. Młoda brunetka siedząca za szybą wlepiła swój wzrok w Justina, a kiedy on puścił jej oczko, to zarumieniła się. Co te dziewczyny w nim widzą? Okej, jest przystojny i to mogę mu przyznać, ale nietrudno się domyślić jaki ma charakter, skoro jest ze swoją „dziewczyną” na randce i próbuje poderwać inną.
                 - Dla pana Justina Biebera sala numer cztery. – uśmiechnęła się i wskazała dłonią na schody, prowadzące w górę.
                 - Nikt nam nie będzie przeszkadzać? – wskazał na mnie, a potem na siebie.
                 - Nie, o wszystko zadbaliśmy. – zarumieniła się po raz kolejny, gdy zauważyła, że Justin wpatruje się w nią pożądliwym wzrokiem.
                 Chłopak skinął głową, a następnie udaliśmy się po schodach na górę, gdzie były sale 4, 5, 6, 7 i 8, a do tego możliwość kupienia sobie jakichś słodyczy i picia na film.
                 - Zamówiłem nam wspólnie popcorn, ale nie wiedziałem, co chcesz do picia. – powiedział, gdy staliśmy przy kasie. Tym razem obsługiwał nas 30-letni mężczyzna, ale on też patrzył na Justina takim pożądliwym wzrokiem jak tamta brunetka. Czy ja jestem aż tak nieatrakcyjna, że nawet faceci lecą na tego dupka?
                 - Chcę Sprite. – odparłam.
                 - A więc 3-litrowy popcorn, średni Sprite i średnia Cola. – odrzekł zdecydowanym głosem Justin. Kasjer w mig się uwinął, a już po chwili siedzieliśmy na pustej Sali i wpatrywaliśmy się w lecące z ekranu reklamy.
                 - Jaki film będziemy oglądać? – zerknęłam na Justina, zafascynowanego reklamami.
                 - Hm… Zaraz się przekonasz, ale znasz ten film, nawet bardzo dobrze. – uśmiechnął się tajemniczo. Wzięłam swojego Sprite’a i upiłam parę łyków. Do końca reklam była cisza, jednak nie wytrzymałam, kiedy zobaczyłam jak zaczyna się film. Od razu poznałam początek i momentalnie się we mnie zagotowało ze złości.
                 - Love, Rosie? Serio? Nie chcę oglądać samej siebie. – zakryłam twarz w dłoniach, ale po chwili popatrzyłam na pierwszą scenę.
                 - Po prostu bądź cicho i daj mi oglądać. Jedyny film, który widziałem z Tobą w roli głównej, to Królewna Śnieżnka. – nie odezwałam się już, bo nurtowało mnie to, czemu oglądał akurat ten.
                 Po paru minutach złość mi przeszła i zaczęłam wczuwać się w film. Justin co jakiś czas śmiał się z tych bardziej weselszych scen, co w sumie mnie ucieszyło, bo Love, Rosie mu się podoba.
                 Jakieś 20 minut do końca seansu była, według mnie, najsmutniejsza scena z całego filmu i po prostu popłakałam się. Oczywiście płakałam też na innych scenach, a dużo ich było, ale akurat w tej Rosie wyznaje Alexowi miłość na jego ślubie, ale potem to odkręca, dodając, że kocha go po przyjacielsku. Nawet Alex, a w rzeczywistości Sam Claflin miał wtedy łzy w oczach i cholera no. To takie romantyczne.
                 Z czystej ciekawości popatrzyłam na Justina i on… On miał łzy w oczach! Ten moment w filmie mógł zmiękczyć każde serca, ale nie sądziłam, że dotyczy to też Justina.
                 Chłopak zauważył, że się mu przypatruję, dlatego sam na mnie popatrzył ze zmarszczonymi brwiami.
                 - No co? – spytał.
                 - Nic, nic. – wzruszyłam obojętnie ramionami, ale w duszy uśmiechałam się chyba najbardziej jak potrafiłam z satysfakcji.
                 - Wy wrócicie do siebie, tak? Znaczy Rosie i Alex się spotkają jeszcze, prawda? Powiedz, że tak. – wychrypiał, a ja powstrzymałam się od zachichotania.
                 - Tajemnica. – uśmiechnęłam się zadziornie i wróciłam do oglądania.
                 Niedługo film się skończył, a światła na sali zapaliły się. Powolnie zaczęliśmy iść ku wyjściu, przy okazji wyrzucając śmieci.
                 - I co, podobało Ci się? – uniosłam pytająco brwi. Wcześniejsza złość do Justina mi przeszła, sama nie wiem czemu.
                 - Tak szczerze, to uważam, że to najlepszy film romantyczny, który widziałem, no ale nieważne. – odwrócił głowę w drugą stronę, bo się chyba zarumienił. Nie rozumiem tego chłopaka, raz zachowuje się jak dupek, raz jak zwykły chłopak, a jeszcze innego razu cholernie uroczo.
                 - Aww. – mruknęłam i zaśmiałam się. Justin niespodziewanie wziął mnie za rękę i złączył nasze palce w jedność. O cholera, widzę, że nasz „związek” zaczyna być coraz bardziej poważniejszy.
                 Czułam na sobie spojrzenia tych wszystkich ludzi w kinie, jak i na zewnątrz, ale nikt nie podszedł zrobić sobie z nami zdjęcia. Dziwne.
                 Po jakichś dwudziestu minutach byliśmy pod domem. Justin wjeżdżał samochodem do garażu, a ja akurat chciałam otworzyć drzwi od domu, jednak nie mogłam przekręcić kluczem, żeby się otworzyły. Zdezorientowana wyjęłam klucz, wrzucając go do torebki i lekko pociągnęłam za klamkę. Drzwi momentalnie się otworzyły, czyli ktoś musiał być w środku.
                 - Coś się stało? – spytał szatyn i podszedł do mnie – Czemu nie wchodzisz? – w tej chwili usłyszeliśmy oboje jakiś śmiech ze środka.
                 - Ktoś tam jest. – mruknęłam.
                 - Poczekaj tutaj. – westchnął cicho i wszedł do pomieszczenia. Stanął w wejściu do salonu i momentalnie się uśmiechnął, tak ciepło i szczerze.
                 - Justin! – krzyknął dziecięcy głos.
                 - Jaxon, tata, co Wy tutaj robicie? – spytał zdziwiony szatyn, wchodząc do środka. Ja zamknęłam za sobą drzwi i zdjęłam buty, po czym sama pokierowałam się do salonu, witając się skinięciem głowy z ojcem Justina, z tego co pamiętam, to nazywa się Jeremy.
                 - Postanowiliśmy zrobić Ci taką małą niespodziankę, w końcu jutro Halloween, więc chcieliśmy spędzić z Tobą ten czas. – odezwał się Jeremy, patrząc na mnie takim ugh.. pożądliwym wzrokiem? Nie wiem, ale wyglądał tak, jakby zaraz miał się na mnie rzucić.
                 - A jak weszliście do domu? – spytał Justin i usiadł na podłodze, zaczynając bawić się klockami razem z Jaxonem, który co chwila na mnie nieśmiało zerkał. Posłałam mu delikatny uśmiech, aczkolwiek postanowiłam im nie przeszkadzać, dlatego udałam się do swojej sypialni.
Wzięłam swój pamiętnik oraz długopis, następnie zaczynając pisać.

Kochany pamiętniku
Ostatnie strony w Tobie są wypełnione jedynie moją niechęcią do Justina. To takie frustrujące, ten chłopak jest po prostu frustrujący. Udaje takiego zajebistego, a w rzeczywistości taki nie jest, aczkolwiek wydaje mi się, że to nie jego wina, a jego przyjaciół, bo przypuszczam, że większość z nich jest z nim tylko dla kasy. Ryana, z którym dzisiaj rozmawiał nie znam, a Lil Za choć był denerwujący, to wydawał się naprawdę lubić Justina.
Tak w ogóle, to czemu mnie to interesuje? Czemu właśnie on mnie interesuje?
Ale ja chyba też zaintrygowałam jego, skoro poszliśmy razem na film, w którym gram. Nadal czuję tę satysfakcję tym, że Justinowi się podobało.

                 Obudziły mnie nieznane kroki na korytarzu, jakby kroki dziecka. Albo to Jaxon albo jakaś nawiedzona lalka. Okej, Lily, ogarnij się, bo już wariujesz.
                 Zapaliłam lampkę i uniosłam się do pozycji siedzącej, ocierając oczy dłońmi. Ziewnęłam i zerknęłam na zegarek w komórce – 06:30.
                 Już miałam się ponownie kłaść spać, ale klamka od drzwi została pociągnięta, a następnie drzwi się otworzyły. Przełknęłam głośno ślinę, czując szybciej bijące serce, aczkolwiek mój oddech unormował się, gdy zauważyłam, że u progu stał zaspany Jaxon.
                 - Czemu nie śpisz? – wypaliłam od razu, chyba ze strachu, zresztą sama już nie wiem.
                 - Nie chce mi się już spać, a tato i Justin nie chcą się obudzić. – wybełkotał, pocierając oczy piąstkami. Wstałam z łóżka, przeczesując palcami moje potargane włosy i podeszłam do chłopczyka.
                 - Jak to nie chcą się obudzić? – popatrzyłam na niego zdziwiona.
                 - No sama zobacz. – wziął mój wskazujący palec i pociągnął mnie za sobą. Zdziwiło mnie to, że tak swobodnie się czuje w tym domu, wczoraj zresztą było tak samo, bo wiedział, gdzie wszystko jest i w ogóle.
                 Jaxon zaprowadził mnie najpierw do sypialni Justina. Uchyliłam po cichu drzwi, a gdy wsunęłam głowę do środka, to od razu do moich nozdrzy dobiegł tak intensywny zapach wódki, że aż mnie zemdliło.
                 Poszłam do pokoju, w którym spał Jeremy i równie cicho uchyliłam drzwi, jednak zaraz ponownie je zamknęłam, bo był tam jeszcze gorszy zapach alkoholu niż u Justina.
                 - Wiesz co, Jaxon? Chodź na dół, dam Ci jakieś śniadanie i pobawię się z Tobą, co Ty na to? – uśmiechnęłam się do niego ciepło, a blondynek skinął głową.
                 - Dobrze. – klasnął w dłonie i zbiegł szybko po schodach.
                 Zeszłam na dół zaraz za nim, w myślach nadal mając Justina i Jeremy’ego. Jak widać, jaki ojciec – taki syn.


 ________________________

Mamy czwarty, jak Wam się podoba! Dość szybko mi się go pisało i chyba najprościej z tych wszystkich innych :D
Dziękuję już za 17 obserwujących i tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Jesteście wspaniali <3
Pamiętajcie: 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

28 komentarzy:

  1. Bardzo dobry i wgl Justin był tutaj taki uroczy, kochany, wiesz o co chodzi.
    I jeszcze jak prawie płakał na tym filmie awww
    Ale wszystko zniszczył gdy się upił razem z Jeremy'm. Biedny Jaxon...
    Już widzę jak Lily się z nim policzy haha
    Czekam na następny i życzę miłego weekendu i weny x
    @luvbiebsandmint

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny kxkdkx kocham

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww, jaki kochany Justin! A co do jego ojca... Przeraża mnie jak narazie. I muszę Ci powiedzieć, że strasznie podoba mi się Twój szablon :D


    http://collision-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak skwitowała Justina i Jeremiego pod koniec hahah
    Ciekawa jestem co będzie dalej no i kiedy sie w sobie zakochaja :) mam nadzieje, że jednak nie za szybko, żeby fabuła sie ciągneła i działo sie cos tak jak w prawdziwym życiu :D

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo ciekawy jest ten blog :) i to jeszcze z Lily *-*
    super rozdział :D coś mi się wydaje że Jaxon polubi Lily :D Justin jak na razie mnie troszkę irytuje, mam takie samo zdanie jak Lily, a ta scena z Jeremy'm drrr dziwne to było :x no nic pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham <3 czekam nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny!! Mam nadzieję, że w koncu przekona się do Justina:) Czekam na kolejny!:*

    OdpowiedzUsuń
  8. oj, kochana dobra robota! <3
    świetnie piszesz i świetny miałaś pomysł na fabułę <3
    rozdział naprawdę fajny. ale Justin jest trochę irytujący niestety. haha
    już się nie mogę doczekać następnego rozdziału :*
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  9. super <3 kiedy dodasz na tamtym blogu pierwszy rozdział ? :( wszyscy czekają :)))))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ooo byli razem w kinie a Justin miał łzy w oczach awww i szli razem za rękę *.* "Jak widać, jaki ojciec taki syn" Czekam na 5 xxx

    OdpowiedzUsuń
  11. haha, genialne :D w się nie spodziewałam się, że będą pijani, hahh, no ale cóż, Justin chyba lubi :D ogółem rozdział wciągający, chciałam ściągnąć ten film, ale go jeszcze nie ma chyba, nie wiem xd wydaje mi się, że będzie świetny, tak jak Lily ♥ cóż kochana, nie pozostaje nic innego jak pogratulować :)
    Zajrzyj do mnie, wczoraj wstawiłam na Justina nowy rozdział. Ściskam mocno i czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam na następny!

    http://i-am-not-giving-up-on-you.blogspot.com/
    http://i-am-not-giving-up-on-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Chce żeby Lily i Jus juz ze sobą byli ale tak naprawdę ;< oni są uroczy jak się tak przekomarzaja :D czekam nn x

    OdpowiedzUsuń
  15. jak mozna odrzucac jussa? jak? chce zeby on i lily byli razem!
    czekam na next!
    @overagainxx

    OdpowiedzUsuń
  16. Wielkie woow!! Super wygląd bloga, genialne postacie, ciekawa fabuła, długie i estetyczne rozdziały, które nie są nudne... Kurczę, czego chcieć więcej? Naprawdę super fanfiction się zapowiada. Z chęcią zostanę tutaj do końca:* /Krl

    OdpowiedzUsuń
  17. Ejejje fajne to xx
    dziękuję za link na TT <3
    Oj coś czuje, że będzie wesoło.. i to nawet bardzo :D
    Mój ulubiony moment? Kiedy Justin i ta lasia zostali przyłapani w salonie.. no leje XDD
    Na bank zostanę do końca.. powodzenia! :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham coraz bardziej Twoj blog ❤

    OdpowiedzUsuń