Rozciągnęłam
się na łóżku i rozejrzałam dookoła z uśmiechem, jednak moja radość od razu
zniknęła, kiedy zobaczyłam pogodę za oknem. Szaro i deszczowo. Świetnie, po
prostu świetnie.
Burknęłam
jakąś niezrozumiałą rzecz pod nosem i całkowicie okryłam się kołdrą, po czym
zamknęłam oczy, prawie zasypiając. Rozbudziłam się jednak po chwili, kiedy
Justin tak po prostu wszedł do apartamentu z hukiem.
- Nauczysz
się pukać? – mruknęłam niezadowolona i popatrzyłam na chłopaka, który niósł
tacę z jedzeniem.
- Jak mnie tu
nie chcesz, to mogę wrócić do siebie i sam zjeść to pyszne śniadanie. –
prychnął, a ja zaśmiałam się na jego reakcję. Przez taką głupotę uraziłam jego
męską dumę?
- Nie powiedziałam
przecież, że Cię nie chcę. Chodź tutaj. – poklepałam miejsce obok siebie i
usiadłam po turecku. Justin usiadł naprzeciwko mnie, a pomiędzy nami postawił
tacę.
- Czemu jest
tutaj tak mało jedzenia? – spytałam i zerknęłam w jego oczy.
- Bo to tylko
dla Ciebie, ja już zjadłem swoją porcję. – wzruszył ramionami. Westchnęłam
cicho i już miałam jeść, jednak powstrzymałam się, a następnie spod poduszki
wyjęłam komórkę.
- Zdjęcie na
Instagrama? – spytał Justin.
- Mhm. –
mruknęłam i ustawiłam filtr, po czym zrobiłam zdjęcie śniadania. Wstawiłam
zdjęcie, jednak nie dodawałam go, bo zastanawiałam się nad opisem. Postanowiłam
w końcu, że nic nie napiszę, więc po prostu dodałam zdjęcie, a następnie
zaczęłam jeść jedzenie.
- Jak podobał
Ci się nasz pocałunek? – spytał Justin, kiedy wyszłam z łazienki po umyciu
zębów.
- Po
pierwsze, to był długi buziak, a nie pocałunek, a po drugie, to buziak zwykły
jak każdy, nic specjalnego. – wzruszyłam ramionami i wróciłam do łóżka, jednak
teraz położyłam się zamiast siedzieć i opatuliłam się kołdrą.
- Po prostu
zwykły buziak? – brzmiał na urażonego, bardzo urażonego. Nie zdążyłam nawet nic
odpowiedzieć, ponieważ szatyn zrzucił ze mnie kołdrę, a następnie złapał moje
nadgarstki, przyciskając je do łóżka, po czym wpił się z namiętnością w moje
usta. Na początku chciałam oderwać się od jego ust, ale zauważyłam, że nie mam
takiej możliwości, więc poddałam się, a po chwili… zaczęłam odwzajemniać
pocałunek coraz bardziej intensywnie. Nie wiem, co się ze mną działo, ale
czułam, że chcę tego tak bardzo jak Justin.
Objęłam chłopaka
nogami w biodrach, tym samym przysuwając jego ciało maksymalnie do mojego.
Mruknęłam, kiedy otarł się o moje krocze, a gdy jego język wsunął się do moich
ust, to byłam już całkowicie jego i nieważne co by teraz zrobił, to nie
potrafiłabym zaprzeczyć. Podczas kiedy nasze języki walczyły ze sobą o
dominację, to razem z Justinem, zaczęliśmy się o siebie ocierać. Cholera,
chciałam więcej, ale za nic w życiu bym mu tego nie powiedziała.
Justin miał
na sobie spodnie dresowe, a ja jedynie cienkie majtki, więc wystarczająco
czując jego sztywnego już penisa, który napierał na mnie, jęknęłam. Szatyn
puścił moje nadgarstki, a jego dłonie powędrowały pod mój t-shirt do spania. Od
razu zaczął pieścić moje piersi oraz drażnić sterczące sutki. Było mi tak
dobrze, błogo i czułam, że moje potrzeby, które w sobie od pewnego czasu kumulowałam,
niedługo zostaną spełnione.
Nadal się o
siebie wzajemnie ocierając, tylko coraz szybciej, wsunęłam palce w gęste włosy
Justina i zaczęłam je mierzwić oraz pociągać za końcówki, przez co chłopak
cicho syczał co jakiś czas pod nosem. Po chwili nasze wargi znowu złączyły się
w jedność i kiedy wiedziałam, że ten moment nastąpi już za chwilę, to Justin
tak po prostu odsunął się ode mnie.
- Czy taki
pocałunek też był zwykły? – spytał i uśmiechnął się lubieżnie, po czym wyszedł,
tym samym zostawiając mnie oszołomioną tym wszystkim, co się przed chwilą
stało. Mogłam oddać się Justinowi bez żadnych skrupułów mniej niż minutę temu,
a on tak po prostu mnie zostawia. Zrobił to specjalnie… No do cholery, co za
dupek!
Zerknęłam na
zegarek w komórce. Godzina 18. Jesteśmy teraz w Szwajcarii, bo jakiś czas temu
umawiałam się z tatą, że zaraz po Glasgow do niego przyjadę i cóż, ukochana
córeczka Lily dotrzymuje obietnic.
- Wsiadasz?
Udało mi się wynająć auto. – potrząsnął Justin kluczykami od samochodu.
Skinęłam głową i usiadłam na miejscu pasażera, a chłopak wrzucił moje zakupy
jeszcze z Paryża i swój plecak do bagażnika. Szatyn po chwili usiadł na miejscu
kierowcy, po czym popatrzył na mnie z uniesionymi brwiami.
- No co? –
mruknęłam i przeczesałam palcami włosy.
- Może
podałabyś, z łaski swojej, adres? – warknął i wyjął komórkę, po czym włączył
GPS. Jezu, nie musi się denerwować, po prostu nie skojarzyłam na początku o co
mu chodzi.
- Proszę. –
oddałam mu komórkę, kiedy wpisałam adres, a następnie zaczęliśmy jechać. W ciszy.
Niezręcznej ciszy. Która stawała się coraz bardziej niezręczna z każdą minutą.
W końcu
włączyłam radio. Akurat leciało Sing
Eda Sheerana. Zaczęłam sobie nucić pod nosem, ale Justin zmienił zaraz stację.
- Rzygam już
tą piosenką. – mruknął zirytowany, kiedy już chciałam pytać o co mu chodzi.
- A ta
piosenka rzyga Tobą. – przewróciłam teatralnie oczami, po czym zmieniłam stację
na wcześniejszą, tylko już leciały reklamy po francusku.
Od naszego
wcześniejszego „incydentu” Justin jakoś chamsko zachowuje się w stosunku do
mnie, chociaż to ja powinnam zachowywać się chamsko w stosunku do niego. Nie
mam pojęcia, o co mu chodzi.
Po jakiejś
półgodzinie złapał mnie nagle ból w podbrzuszu. Moje ciało momentalnie wygięło
się w łuk, a potem znowu opadło swobodnie na siedzenie.
-
Gimnastykujesz się? – spytał szatyn wyraźnie… rozbawiony. Boże, co za
frustrujący chłopak.
- Chciałbyś.
- wychrypiałam i zaczęłam szukać tabletek przeciwbólowych w torebce. Wzięłam
dwie, a następnie popiłam je wodą, którą miałam w półlitrowej butelce.
Reszta drogi
zeszła nam bardzo szybko i już nie tak niezręcznie. Ból mi przeszedł, nuciłam
sobie piosenki, a Justin wydawał być się już w dobrym humorze. Poza tym od
stolicy, czyli Berna do Fechy, gdzie mieszkał mój tata, nie było zbyt daleko.
120 kilometrów drogi czy coś takiego, jednak prowadziła tam cały czas
autostrada, więc w godzinę się wyrobiliśmy.
Wyszliśmy z
samochodu, a ja podeszłam, jednak nie pukałam jeszcze, bo widziałam, jak Justin
się rozgląda i denerwuje.
- Słynny Phil
Collins mieszka… na wsi? – spytał zszokowany.
- Nazwałabym
to małym miasteczkiem, a poza tym, tu jest pięknie, szczególnie latem. –
wzruszyłam ramionami i poprawiłam torebkę. Zapukałam do drzwi, a one
momentalnie się otworzyły.
- Lily,
skarbie! – rozchylił ręce tata, a ja od razu wpadłam w jego ramiona i
przytuliłam się do niego mocno. Ogarnęło mnie uczucie ulgi, sama nie wiem
czemu.
- Przytyłeś. –
zaśmiałam się, a tato uszczypnął mnie lekko w biodro.
- Nie
dociekaj staruszkowi. – pstryknął mnie bezboleśnie w nos, po czym odsunęliśmy
się od siebie i oboje popatrzyliśmy na Justina, który stał obok mnie. Chłopak
wystawił dłoń do mojego ojca i przedstawił się, jednak tato nie uścisnął jego
dłoni. Szatyn uśmiechnął się krzywo przez niemiłe zachowanie mojego ojca, a
następnie weszliśmy w trójkę do środka.
- Mam tylko
jeden pokój gościnny, więc niestety będziesz musiał spać na kanapie. – powiedział
tata, patrząc z irytacją na Justina, który z zafascynowaniem oglądał perkusję
ojca, która stała w rogu salonu.
- Nie, Justin
może spać ze mną. Nie będzie się gnieździć na kanapie przecież. – skarciłam wzrokiem
mojego „staruszka”.
- Ale Lily… -
westchnął, jednak przerwałam mu to.
- Daj spokój
tato. Nie chcę zaczynać tego pobytu od kłótni. – zmarszczyłam brwi.
Kiedy dochodziła
godzina 21, to razem z Justinem wybraliśmy się nad jeziorko, leżące zaraz przy
domu. Poszliśmy w specjalne miejsce do rozpalania ogniska. Ja usiadłam na
jednym pniu, a szatyn na drugim, który znajdował się naprzeciwko mnie. Nabiłam
na długie, ale cienkie patyki pianki i wyjęłam herbatniki. Justin zajął się
rozpaleniem ognia, a już po niedługim czasie mu się to udało, więc nadstawiłam
pianki nad ognisko.
- Zrobię Ci
zdjęcie i wstawię na Shots, okej? – spytał chłopak.
- Pewnie. –
powiedziałam, a kiedy Justin nadstawił telefon, to podparłam głowę na łokciu i
uśmiechnęłam się. Po zrobieniu zdjęcia kontynuowałam pieczenie pianek, które
zaraz były gotowe. Włożyłam je pomiędzy dwa herbatniki tak, że wyglądało to
trochę jak markizy.
- Taki
pocałunek nie był zwykły. – szepnęłam, tym samym wracając do naszej sytuacji z
rana.
- Wiem. –
cwaniacki uśmiech wymalował się na twarzy szatyna.
- Skąd? –
zapytałam i zaczęłam jeść słodkości, które przed chwilą zrobiłam.
- Byłaś
wilgotna. Bardzo. – wzruszył ramionami, a w jego oczach malowała się
satysfakcja.
- Oh. –
westchnęłam.
- Jutro
wychodzi piosenka moja i Cody’ego, nazywa się Home To Mama. Chcesz posłuchać? – spytał po jakimś czasie, a w dłoń
ujął gitarę, którą udało mi się potajemnie zabrać od taty.
- Dawaj. –
skinęłam głową potakująco i zjadłam swoje ciastko, po czym zaczęłam piec pianki
dla Justina. Szatyn zaczął śpiewać, a mi od razu spodobała się ta piosenka.
Taka spokojna i urocza, strasznie urocza. Justin cały czas był skupiony na
graniu i koncentrował się, aby w jakikolwiek sposób się nie pomylić.
- The one I wake up thinking ‘bout – w momencie,
kiedy to śpiewał, to patrzył mi w oczy – You’re
my kind of perfect. – znowu popatrzył mi w oczy, a ja poczułam się tak,
jakby Justin śpiewał to dla mnie. W sensie, że jakbym ja była tą jego
dziewczyną, o której myśli, kiedy się obudzi i w ogóle.
Zaśmiałam
się, gdy chłopak zaczął coś nucić, a zaraz po nim powtarzała te dźwięki gitara.
- I jak? – uśmiechnął
się i uniósł pytająco brwi.
- Świetna!
Zaśpiewaj mi jeszcze raz. – w tym samym momencie wzięłam pianki, które piekłam
i włożyłam między dwa herbatniki, po czym podałam mu jedzenie.
- Serio? –
spytał zdziwiony i zaczął jeść.
- Pewnie,
cholernie mi się podoba. – klasnęłam w dłonie. Miałam wrażenie, że Justin się
zarumienił, ale pomińmy to…
- No okej,
skoro tak uważasz. – uśmiechnął się szeroko, a po chwili znowu zaczął mi
śpiewać.
Hej! Jak Wam się podoba? Bo mi nawet bardzo, najbardziej ta jedna z pierwszych scen, mrr :> Hahah!Co do bólów Lily - nie wszystko jest ciążą. Może Lily jest poważnie chora, nie pomyśleliście o tym? :DCóż, nie wiem, co jeszcze mogę tu napisać, hahah, nie mam za dużo ogłoszeń parafialnych. No ale dobrze, to do następnego! I PAMIĘTAJCIE, ŻEBY KOMENTOWAĆ WIĘCEJ NIŻ JEDNYM SŁOWEM! <3
Świetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńBól brzucha - to pewnie ciążą ahhahahha xD akurat ten tok myślenia mnie śmieszy, ale pominmy to. Rozdział jest świetny jak zawsze i ta scena jak on jej śpiewa tą piosenkę *-* chciałabym przeczytać jeszcze jakąś drame z Seleną, albo może coś że niedługo wyjdzie druga część darów anioła i coś o Jamie'm Bower'ze XD w sumie idk czy to jest dobry pomyśl, ale może jakoś Cię zainspiruje ;D czekam na nn i życzę weny <3
OdpowiedzUsuńChciałbym tyle napisać ale nie wiem jak to ująć :D Rozdział był świetny, po tej "scenie" tak swobodnie mi się go czytało :) Mam nadzieję, że niebawem pojawi się nowy rozdział xx
OdpowiedzUsuńHa! MÓEWIŁAM, ŻE TO MOŻEBYĆ JAKAŚ CHOROBA?!ale nie wszyscy, że ciąża.
OdpowiedzUsuńTen pocałunek>>>>>
Ale potem zachowywał się jak dupek! :(
Lecz spoko, spoko wszydtko pod kontrolą, złagodzę mu wyrok dzięki ostatniej scenie, to jaj śpiewał i na nią patrzył. O mamciu! <3 Ten rozdział jest cudowny, martwo mnie tylko sprawa z tymi probkemami Lily związanymi z brzuchem. Naprawdę mam nadzieję, że ona nie umrze czy coś bo to by była tragedia, a ja bym popadła chyba w depresje. Nie wiem co nogę więcej dodać po za słowami; genialny, wspaniały, cudowny, meeega rozdział.
Mam nadzieje, że nie jest bardzo odczuwalna beznadzieiejność tego komentarzu, ale po prostu świeżo po przeczytaniu trudno się ogarnąć i napisać coś sendownego bo w mózgu pojawia się milion myśli.
No cóż, życzę weny i oby tak dalej. Trzymzj się, słonko i do łóżka marsz, bo bardzo długo siedziałaś dziś przy rozdziale. Dobranoc, Kasiuuu. :*
Kocham Cię.
Dziękuję Ci
Życzę Ci kolorowych snów
@biebsuolog
(Jeśli są jakieś błędy, literówki i tym podobne to przepraszam, ale jestem na telefonie).
Jezu, juz czekam na nastepny rozdzial :3 przepiekny :*
OdpowiedzUsuńŚwieeetny...zresztą jak zawsze ;))) Gdy poszli nad jezioro, atmosfera zrobiła się urocza. <3 Scena w której Justin śpiewa...brak słów po prostu ^.^ Czekam na nn i Życzę weny;** <3
OdpowiedzUsuńHaahahah a ja jak zawsze pomyślalam o ciąży :D Świetny rozdział :) @Little1Lies
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać...wszystkie słowa są zbyt banalne żeby opisać ten rozdział. :) Atmosfera po tej początkowej "scenie" zrobiła się lekko ciężka ( że tak to ujmę) ale pod koniec rozdziału, ten moment nad jeziorem...o mamo.! To jak śpiewa i patrzy w jej oczy ^.^ Tak uroczo że brak mi słów. <3 Już czekam na nn. Życzę weny i pozdrawiam. ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńPs. Sorki że komentarz jest beznadziejny ale jestem oszołomiona tym rozdziałem;**
fajne ! xd ... co ja mam napisać innego ? ;D
OdpowiedzUsuńaaa kurde komentarz mi się usuną a się spisałam! XD serio ugh! tak więc nie pomyślałam, ze Lily może być chora ;c ale ja dalej chce pozostać przy swoim ahhaha przepraszam mam nadzieje że to jednak nic poważnego jednak nie rozumiem dlaczego Jus się później po tej mega mraśnej aww scenie jak dupek ,ale zrehabilitował się tą sceną na jeziorem aww *,* ja tez tak chcę! <3 przepraszam, że tak dużo nie napisałam (w usuniętym było więcej-,-) ale mam natłok myśli mam mnóstwo spr w tym tyg i boje się że nie zdam ;c i powinnam się uczyć a zamiast tego czytam blogi ale cóż warto zresztą jutro mam cały dzień ;)) dam radę muszę :x tak więc kocham, pozdrawiam, życzę dużo weny i do następnego xoxo
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńmartwię się o Lily:(
❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńomg swietny:*
OdpowiedzUsuńSuper ale niech Lili nie będzie chora
OdpowiedzUsuńBOSKIE ! CZEKAM NA NEXT ! :-)
OdpowiedzUsuńOmg, nie pomyślałabym nawet że to może być choroba. Jeśli chodzi o rozdział to mogę powiedzieć tylko Boski, cudowny, genialny, fantastyczny...i tak w nieskończoność 😁 Kocham uwielbiam i pozdrawiam ♥♥♥♥ Życzę weny;**
OdpowiedzUsuńJejku jejku genialny
OdpowiedzUsuń!!
ona nie moze byc chora...to musi byc ciaza blagam....i reakcja justina na to..nie rob nam tego z nia wszystko w porzadku ma byc
OdpowiedzUsuńOstatnio narzekałam, aby nie była w ciązy, ponieważ to bardzo częsty wątek w ff, ale teraz na kolanach błagam, niech ona nie będzie chora. Niech już urodzi tego bobasa, tylko żeby była zdrowa... ;c
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy haha :) Początek strasznie seksowny, końcówka prze urocza <3
Czekam na kolejny:* /Krl
teraz na kolanach błagam, niech ona nie będzie chora. Niech już urodzi tego bobasa, tylko żeby była zdrowa.
Usuńrozjebałaś system tym tekstem XD
Lepszy bobas, niż choroba hahaah :) /Krl
Usuńboski <3
OdpowiedzUsuńCo się dzieje z Lily? dlaczego ma te bóle? :( mam wrażenie ,że to coś poważnego tam tam tammm
OdpowiedzUsuńA Justin zachował się trochę jak dupek gdy była ta scena etc wiesz o co chodzi
Najsłodsza i najlepsza moim zdaniem była scena nad ogniskiem, z piosenkami i home to mama :)
Czekam na następny rozdział i życzę weny i miłego weekndu xx
@luvbiebsandmint
HEJ! (tu mi illumini)
OdpowiedzUsuńNo dziewczyynoooo! Świetny rozdział! Naprawdę wow, taki jakiś inne niż pozostałe xd ajj, ta ich scena.. od początku wiedziałam, że któreś z nich powie 'stop' może nie dosłownie, ale zrobi coś, by nie doszło do seksu. UH! Ale mnie po prostu pobudziłaś!
Co do notki pod rozdziałem.. Czytając ogółem rozdział, jak Justin spytał Lily czy się gimnastykuje.. właśnie pomyślałam, że ona nie musi być w ciąży, że może być chora! a tu proszę :D piszesz to w notce od autorki, ajj ja medium :P Ściskam cieplutko i czekam z niecierpliwością na Twoją opinię.. ;*
ooooooooooooooooooooooooooooooo nie wiedziałam ,że Justin jest taki bezpośredni xD znów sie pocałowali i ta romantyczna scena nad jeziorkiem awww super i co jeszcze? czekam na następny!
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać...cudowny , po prostu kocham ;**
OdpowiedzUsuńTo naprawdę dobre opowiadanie. Bardzo spodobało mi się i to jedne z najlepszych jakie czytałam. Autorka świetnie sie spisuje, gratuluje :)
OdpowiedzUsuńjezu ja chce już następny <3 to jest zajebiste !!! *.*
OdpowiedzUsuńswietny
OdpowiedzUsuńRozdział świetny:) Czekam nn ❤
OdpowiedzUsuńheartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
Ooo gorąco się zrobiło. Ale Justin jakie miłe geściki, no popatrz chłopaczka jak się stara! Rzucił się na nią jak zwierzę i, o boże, sama chciałabym coś podobnego przeżyć, ale może lepiej w spodniach hahaha I nawet nie dziwię się ojcu Lily, że tak zareagował na niego. Chociaż rękę z grzeczności mógłby podać. Mimo wszystko to gość w jego domu, chłopak jego córeczki. Nie wiem co faceci mają za wielką dumę i chu wie co jeszcze, ale strasznie mnie tym irytują. Myślą, że są zajebiści, bo się uniosą honorem i są gorsze od bab w ciąży. Na szubienicę z nimi! Scena nad jeziorkiem? Cudowna! Romantycznie, spokojnie i tak aww, gdy Justin śpiewa patrząc wprost na Lily. Na jej miejscu bym się chyba spaliła albo, co gorsza, zaczęła śmiać z nerwów i wszystko bym popsuła tym. Aż mi czasami szkoda siebie samej. Jestem ciekawa co myśli Justin o tym wszystkim, jak w jego myślach stoi ta cała sytuacja i, czy Lily mu naprawdę się podoba (nie tylko jej dupa). W ogóle to napaliłaś mnie na piaaaaaanki, o boże muszę sobie kupić rano coś słodkiego do szkoły, bo ocipieje chyba. Bóle brzucha... Podobnie jak większość czytelniczek/czytelników myślałam od razu, że to ciąża haha Ale tak po dłuższym zastanowieniu dotarło do mnie, że historia z chorobą może być dużo ciekawsza. Jestem strasznie ciekawa co wymyślisz kochana i jak jeszcze nas zaskoczysz tutaj.
OdpowiedzUsuńCzekam zniecierpliwiona na kolejny! :D
www.collision-fanfiction.blogspot.com
OMFG *.* Cudowny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńProszę żeby nie była chora ! :) i poproszę wiecej takisz scen ( chodzi mi o ta pierwsza ) :3 i proszę nastepnyyyyyyy! Nie mogę się doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuńJa chce następny! Juz ! :*
OdpowiedzUsuńJak zwykle cudowny rozdział. Jakoś od początku te bóle brzucha nie pasowały mi do ciąży xd przecież miałaby jeszcze mdłości i by jej aż tak nie wyginalo :P żeby tylko to nie było nic poważnego. Scena na początku była najlepsza ❤ ale to jak śpiewał było słodkie :D
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie! Mam nadzieję że moje ff też wam się spodoba :)
http://justin-fanfiction-anastasia.blogspot.com
Blig cudowny- jak zawsze, ale strasznie boje sie ze Lily jest w ciąży:((
OdpowiedzUsuń